Sunday, September 12, 2010

On the road.

Kolejne pakowanie gratow na wyprawe do Londobrzegu.

Jako ze jest juz ostateczny czas na spakowanie reszty gratow - bedzie tresciwie.
2 dni temu udalo mi sie zrobic wreszcie jakis postep z reka Benji'ego.. na zdjeciu wkleje jedynie nowe otoczenie Benjamina Franklina, bo reszta jest jeszcze w mocnych powijakach..
Banknot i oko nie sa moimi pracami!



Sa tez gotowe szkice lydki Majkiego... zgaduje ze nie damy rady zrobic wiecej jak linie, wiec poki co nie rozplanowuje kolorow :)




Zabieram wiekszosc sprzetu do anglii i go tam zostawiam, jako ze w Gdyni w ciagu 2 miesiecy mialem raptem 2 klientow...
ale szczerze mowiac po wycieczkach do Londynu robie sie mocno leniwy, a wolny czas wole spedzac w busie, podrozujac po Polsce, niz wpadac w wir pracy...

Pierwszy raz zalicze londynska konwencje! Mam nadzieje podgladnac Rona Earharta na zywo i przywiezc nowe maszyny Dennisa ElHombre! Takze jestem zdrowo podekscytowany ;]

Tak wiec do uslyszenia wkrotce, jesli czas pozwoli mi naskrobac cokowliek w Londynie!

Sunday, September 5, 2010

Tzw "urlop"..

Po ostrrym londynskim ostrzale przyszedl czas...nazwijmy to "wakacji"..
Na czas gdanskiego konwentu odwiedzil nas przybysz z moich rodzinnych stron - Jasiek.



Na konwencje przybyl moj ulubiony modelek Robson, jednak okazuje sie ze odgrzewane modele nie dzialaja na sedziow tak, jak swieze mieso ;) (pominmy kwestie bycia slabszym od konkurencji)..
Takze nie udalo sie zdobyc paskudnej figurki, za to udalo sie utopic smutki w ginie z tonikiem :)

Jasiek wybyl, a my powoli zbieralismy sie do naszej wycieczki..
12 godzin!!! zajelo na dotarcie do Tarnobrzega - 3 godziny w korku i pare innych przygod...a pozniej raj pelen pizzy i brzydkich siarkowych pyskow..



W rodzinnych stroach pozostawilismy po sobie kilka sladow:


Nieco pracy z wolnej reki...

i spontanicznego zielska...


Jakkolwiek po 10 dniach niestety trzeba bylo sie ewakuowac z rodzinnego miasta,
bo praca coraz szybciej zaczela mnie znajdowac..

Po drodze odwiedzilismy Baranow Sandomierski, Jezioro solinskie, naruszylismy spokoj ukrainskiej granicy z kroscienkiem, dowiedzielismy sie co znaczy mieszkac na koncu swiata w ustrzykach gornych, zdobylismy jakis szczyt...



W drodze powrotnej nawiedzismy siedzibe piernikojadow - Torun.
Jednym zdaniem - piekne miasto! Zdecydowanie stawiam je w pierwszej trojce polski i zamierzam odwiedzic je ponownie lada dzien!

A zawodowych nowosci - paleta kolorow nabrala soczystosci!
56 farb postawi w oslupienie niejedna zwolenniczke kwiatkow, przedluzajac czas namyslu z dwoch, do trzech godzin :(

Zaczalem tez pierwsze szkice dla Londobrzezan, jako ze wylot juz tuz tuz..



Takze czekam z niecierpliwoscia na te kilka osob ktore pomagaja mi sie cieszyc z tego co robie - biomechaniczne wariacje w Londynie!
Dziwne bowiem uczucie przestrajania sie z rysowania tego, co pokochalem, do rysowania kwiatkow :(

Trzymajcie kciuki za maniakow biomechanik!


A w Londynie najwieksza konwencja tatuazu w Europie!
I Ron Earhart Live!
Zyjemy ta chwila!
Oi!