Thursday, February 11, 2010

God dag Stockholm.


Jako ze padam na tzw. pysk - bedzie krotko, znowu ;]
Sztokholm przywital nas (mnie, terese i robsona) tak, jak zwykle nasi rodacy witaja obcokrajowcow - chlodno i brutalnie.



Jesli temperature -12 uznac za chlod, to -9 nastepnego ranka nazwijmy ciepla atmosfera ;]
Ciezko powiedziec jakoby miasto mnie urzeklo, bo przysypane bylo tak gruba warstwa sniegu, ze jedynie rowery zaslugiwaly na uwage obiektywu ;)


Coz, sasiadow wypadaodwiedzac latem, zdecydowanie, kiedy przystanek na lawce nie rowna sie odmrozeniem tylka, a spacery nie musza byc przerywane poszukiwaniem najblizszego H&M w celu odtajania zamarznietych wlosow w nosie ;/



Jakkolwiek, dawno nie znalazlem tylu gadzetow lezacych beztrosko na ulicach! (w polsce po prostu czym predzej chowa sie je w kieszeni, a nie jak glupi szwedzi zwykli robic - zostawia na ulicy ludzac sie ze wpadnie po nie wlasciciel).

Swoja droga... jesli przez gardlo nie przechodzi Wam bulka popijana kefirem, badzcie bogaci przed wizyta szwedzkiej stolicy! ;]

Niech zyja kaloryfery!
Jutro relacja z kilku krwawych jatek!

No comments:

Post a Comment